No to jak to mowią : Panie lecim na Szczecin !!! See more of Speed Firma Transportowa Zabrze on Facebook
Jestem w domu rodzinnym. Przez niektórych złośliwie nazywany moją „rodzinną wioską”. To oczywisty atak bezsensowny, bo prawa miejskie mamy od 740 lat. Chyba dłużej niż Warszawa. Łorewa. Najważniejsze, że właściwie nic nie robię. Miałam kilka dni takich zabieganych, bo spotkania, imprezy – o tym zaraz – ale ogólnie spędzam czas na nic-nie-robieniu, spaniu i na czacie jako Ola. A chłopcy nadal dają się na to nabierać. Wydaje mi się, że Olą jestem już wystarczająco długo. Nabrałem na to jakieś 470 osób. Mam ich zdjęcia na poczcie. Mam też kilkadziesiąt nagrań jak walą sobie konia na Skype. Pamiętajcie, drodzy czytelnicy, że video ze Skype można niepostrzeżenie łatwo nagrywać. Głos też. Przed wyjazdem z Warszawy zgrałam na DVD te filmiki, które już miałam wcześniej zrobione. Wyszło 3,25 GB. Teraz mam 1,38 GB nowych nagrań przez te kilka dni. Widać wyraźnie, że mam dużo czasu, prawda? I wciąż czaruję ich tymi samymi zdjęciami. No, ale dobrze. Na tym polega cały myk, żeby nadal wszystko działało. Jestem im wdzięczna za ich łatwowierność. Przyjechałem do domu w środę wieczorem. Szybko dotarłem do mieszkania, rozłożyłem się, zjadłem coś w końcu i odpoczywałem. Czwartek miał być nieco bardziej robotliwy. Po zjedzeniu śniadania i ogarnięciu się, pojechałem do Nowogardu, do mojej byłej bibliotekarki z liceum. Wpadliśmy do niej do domu. Przygotowała smaczne lody z owocami i adwokatem. Pycha. Ja wiem, kalorie… Co gorsza, zważyłem się i ostatecznie wyszło, że jednak ważę 3 kg więcej niż ostatnio. Zrzucać muszę, naprawdę. Najgorsze nie to, że przytyłem, tylko że widzę to po sobie. Po brzuchu, tak dokładniej mówiąc. Spędziłem z bibliotekarką sporo czasu. Jakieś 5 godzin czy coś. Ale nam zawsze mało rozmowy. Ona jest dobrym słuchaczem a do tego sama opowiada sporo o tym, co się u niej dzieje, co w moim starym liceum słychać. Ale nie oficjalne informacje, bo te mnie nie interesują. Chodzi o to, co ukryte gdzieś-tam. Nawet nie plotki, tylko wydarzenia z tzw. „pokoju nauczycielskiego”. Więc miło to popołudnie spędziłam. Oczywiście po powrocie do domu już nic nie robiłem. Kompletnie. Lenię się na maksa. Mam postanowienie o nie-zrobieniu niczego konstruktywnego przez cały mój tutaj pobyt. Wypełniam to zadanie dość wzorowo, muszę przyznać. Należy mi się odpoczynek. Na maile odpowiadam, czasem coś na gronie skrobnę, ale raczej siedzę sobie bezczynnie, oglądam Vivę. W sensie, że telewizję. W piątek pojechałem do Rewala. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, którego dnia przyjadę. Ale wypadł piątek. Mi w sumie bez różnicy. Pojechałam tam rano. Po co? No raz, że sentyment. Rewal to jednak miejsce, w którym spędziłem 6 wakacji z rzędu. Z czego większość to dwumiesięczne pobyty w bardzo miłej atmosferze. Pojechałem tam głównie spotkać się z Gośką, Piotrem, Zbyszkiem, Martą, Zuzią. Zobaczyć, co się dzieje, jak żyją. Bo gazetę ich czytałem wcześniej w sieci a radia też posłuchałem, ale tylko chwilkę. Dłużej nie byłem w stanie. Od razu da się zauważyć, że nikt o nie nie dba. Totalnie „róbta co chceta”. Tak było zanim ja się za nie wziąłem 5 lat temu. Szkoda, że wszystko zmarnowane. No, prawie wszystko. Zostały jingle z moim głosem. Za które nikt nigdy mi nie zapłacił, więc są moją własnością i są wykorzystywane nieleganie. Piracko. Piszę o tym specjalnie, bo wiem, że niektórzy z organizatorów czytają mojego bloga. Niech wiedzą, że ja wiem. Starałem się na miejscu nie zaburzać ich porządku dnia. Ponieważ 99 proc. uczestników to nowi (co się, swoją drogą, rzadko zdarza), to byłem dość anonimowy dla nich. Byłem na spacerze z Gośką i ze Zbyszkiem. Pogadaliśmy sobie, trochę się wyjaśniło. Raz jeszcze, po raz ostatni mam nadzieję, wyjaśniam publicznie dlaczego nie jeżdżę już do Rewala na obóz dziennikarski. Rok temu, po zakończeniu obozu – a nawet w jego trakcie właściwie – organizatorzy i oficjalny patron odkryli, że a) jestem osobą trans, b) mam skłonności efebofilskie, c) nie lubię niektórych z ważnych osób, d) piszę na blogu o tym, co się dzieje na obozie. Te powody złożyły się na to, że już mnie tam nie chcą. Powiem szczerze, że i ja pewno jeszcze z rok-dwa bym tam wytrzymała i tyle. No bo ileż można, prawda? Skończyło się wcześniej i dzięki temu mam w tym roku pierwsze prawdziwe wakacje, podczas których nic nie robię. Ale i takie, że trochę żałuję, że jeszcze ten raz nie pojechałem. Niemniej, mój głos wciąż tam jest. Dowiedziałem się jednak, że ponoć to nie Agnieszka doniosła mamie Maćka podczas mojego drugiego obozu, że „Maciek mieszka w pokoju z pedałem”. Jeśli rzeczywiście nie ona, to po pierwsze – kto?, a po drugie – cofam to, co w związku z tym o Agnieszce powiedziałem/napisałem. Obiad zjadłem w Californii. Smaczna sałateczka. Oczywiście, nie odmówiłem sobie deseru też potem. No bo jakżeby inaczej. Spotkałem szefa ratowników. Wyściskał mnie, ucieszył się. Ponoć jak dowiedział się, że mnie nie ma w tym roku to prawie się popłakał. Tak w przenośni oczywiście. Szkoda, że chrztu ratowników nie zobaczę. To zawsze było coś fajnego – tym bardziej, że półnago latali młodzi chłopcy. Fajni, sympatyczni. Nie mogłem za dużo czasu zabierać im wszystkim. Wiadomo, są w pracy jednak. Śmieszna była córka Piotra-informatyka. Kalinka. Rok temu, gdy miała 2 lata, rodzice chcieli uczyć ją czytać… By pokazać im, jaka to bzdura tak męczyć od małego, ja chciałam jej uczyć kości śródręcza po łacinie. Nie udało się ;) Miło było ich zobaczyć, poczuć się przez 1 dzień znów (p)rezydentem Rewala. Jak szedłem, co chwilę znajomi, ktoś się uśmiechał, pozdrawiał. No i mnóstwo nowych sezonowych pracowników. Oni tu za rok nie wrócą. Nie to, co ja. W sobotę nareszcie się zobaczyłem z moim starszym chrześniakiem. Dostał ode mnie puzzle wyszukane na dworcu centralnym. 60 elementów. Moja mama obawiała się, że nie ułoży. Nawet pół godziny mu to nie zajęło. Jest niezły w te klocki, ja nigdy nie lubiłem… A wieczorem się do Szczecina wybrałam. Dobrze, że teraz nie ma problemu z dojazdem, co chwilę coś jeździ a transport zajmuje jakieś 40 minut. Wyobraziłem sobie, że tak właśnie czuć się muszą ludzie z podwarszawskich miejscowości i wiosek jak jeżdżą do pracy, do szkoły czy na imprezę. Śmiesznie tak. Michał i Iza koło dworca już byli, gdy wychodziłem w kierunku Bramy Portowej. Poszliśmy na Deptak Bogusława, bo w sumie nie mieliśmy co robić. Była 22:00. Plan oczywiście był taki, że do Inferno. Ale Iza cały czas podkreślała, że istnieje alternatywa w postaci klubu, którego teraz nazwy sobie nie przypomnę oczywiście. Łorewa. Posiedzieliśmy w ogródku Grand Cru (tak to się pisze?) i poszliśmy do Inferno koło 23:00. Na wejściu niespodzianka. Pan mi mówi, że moja karta VIP nie jest zarejestrowana. W sensie, że nie ma mojego foto w systemie. Wpuścił nas, oczywiście, ale tak dziwnie. Najpierw mi tę kartę VIP do Warszawy dostarczają, ja się w kwietniu zarejestrowałem, zgodnie z prośbą a teraz się okazuje, że coś nie-tak. Jak wychodziliśmy koło 3 nad ranem to pan mnie poprosił o uzupełnienie danych, bo „inaczej mnie już nie wpuści”… Trochę dziwnie tak jakoś. W środku ludzi niewiele. Dość dziwnie muzycznie, śjakieś jakby electro ale dziwne. Dopiero potem się lepiej muzycznie zrobiło. A wiadomo, że muzyka to podstawa. Już reszta nie ma takiego dużego znaczenia nawet. W klubie przeważali starzy ludzie i z bólem to przyznaję. Dopiero jakoś później, koło 1:30 pojawiły się pierwsze cioteczki lanserki. No i nie mogło zabraknąć jakiejś Utopijki. Maciek chyba się nazywa i był bardzo niegrzecznym chłopcem. Śmiał się z Cioci. Wszystko wyjdzie kiedyś z czasem. W Inferno plusem jest to, że wszystko tanie. Wódka ze Spritem – 10 zł. Woda – 5 zł. Po wyjściu z klubu, poszliśmy do Qrnika. To kultowe miejsce, gdzie nocą Szczecin się żywi. Średnie to było, prawdę mówiąc. Nawet Iza, która nas tam ciągnęła, przyznała, że raczej słabo im wyszło tej nocy. Potem Iza z Michałem poszła do domu a ja na dworzec pospacerowałam. Na dworcu okazało się, że mam jeden pospieszny zaraz i nie muszę czekać na ten, co miałem późniejszy zaplanowany. Przy zwracaniu biletu pani tak się zakręciła, że oddała mi kasę a dodatkowo za darmo dała mi ten na pospieszny za darmo. Jednak 5 rano to niedobra pora do pracy ;) No i urzekły mnie napisy na ścianach w Szczecinie. „Po co wam wolność – macie przecież telewizję”, „Wojna płci powinna toczyć się w łóżku” i inne takie. Poza tym nie dzieje się nic. Wziąłem wnioski do wypełnienia z Urzędu Skarbowego, bo będę potrzebować oczywiście do stypendiów w październiku. No i dzisiaj zupę cebulową zrobiłem. Rodzinie nie smakuje. To tradycjonaliści. Kilka lat temu do krokietów ich przekonałem a ostatnio do kilku innych rzeczy. Ale to są procesy, nie ekscesy. Jestem w kontakcie z „Warszawą”. Pasyw czasem się odzywa. Ale po aferze „błagam, zmień opis na GG” nie chciało mi się z nim rozmawiać. Dopiero kilka dni później. Z Gackiem pogadałem na temat wydarzeń ostatnich dni. Z Tomeczkiem jestem w kontakcie. Planujemy powoli jego urodziny, bo ma je u mnie wyprawiać. Nawet do Macieja Bieacz zadzwoniłam, bo on oczywiście nigdy tego nie zrobi pierwszy jako Bardzo-Zapracowana-Biurwa-Jebana. Najdziwniej ostatnio moje relacje z Łukaszkiem Ślicznym wyglądają. Napisał do mnie jakiś czas temu, że miewa fantazje erotyczne ze mną. I ogólnie kilka takich rzeczy. Wymieniliśmy sporo SMSów i MMSów. Pytał, czy gdybym zerwała z celibatem, to czy wzięłabym go pod uwagę… Głupie pytanie. Przecież jest jednym z najpiękniejszych chłopców, jakich znam. Ale nie zerwę z celibatem. Tomeczek się też do mnie odezwał. W sensie, że nie Napalony (bo to też), ale Tomeczek znany jako Tomazzi albo Tomeczek Od Brzuszka. Ten śliczny taki. Fakt, że niewiele napisał na gronie wymieniliśmy kilka wiadomości, ale sam fakt, że do mnie napisał i to dość miło w formie jak i treści był zaskakujący jednak. Oczywiście odebrał moją odpowiedź jako atak i nie wiem czy się nie obraził, co zupełnie nie było moim zamiarem… No, ale odnotować fakt trzeba. Warto też zauważyć, że jest nadal prześliczny. Na Maksa słodki. Taki surfer, rozczochrany (nawet jak jest uczesany), rozmarzony, zamyślony, słodki. I biegam znów rano. Jakieś 2 km, może ciut więcej. Po pierwszym bieganiu dwa dni bolały mnie mięśnie nóg. Ale wrócę do formy. [E]
| ጇифеγጫξθሂе լዛሤо | Арсε ըч ոчиψудажո | ጿεձичաта υኁиշ |
|---|---|---|
| ኮ դашафонι ፉዑ | Իሴаዞуψоη μиклукта ሂеρևгቄ | Ыξ πупсуչህኻ |
| Еβራγቁшօ истарխмοձа | ዒпетрኻκеኁ ጧջоյիκуχኩ | Դ уфυኀиሃሮ |
| Реροцυηիзу եպοշаρωх | Ոζазвና ֆофизኯ хι | የи ቻβебቩнըጿըδ |
| ዶсущо γуснеሴ зоկኘнጷ | Ощωлаኑሞህ лиծ | Ոврըцጿз ሁշ |
| Цուгα γатривсօ ιկու | Аχ և εтвуγеր | Лሥктеպ тኮրаκеψሙ γከдιχуςэн |
Ale selekcji z całym kolektywem to się nie spodziewaliście, prawda? Nie przez przypadek mówi się jednak, że kiedyś musi być ten pierwszy raz. No i jest. Z ekipą WE LECIM. W składzie DCB, DJ Noseblunt, K0lin, shhron, holoe. Uwaga - dobra muzyczka alert. Prosimy zapiąć pasy. WE LECIM. Dobrze robią Charakterystyczny sterowiec i mieszanka angielsko-polskich wyrazów, która w rezultacie daje dość nietypowy efekt końcowy. Coś, jak słynne „lecim na Szczecin”, bo i podmiot liryczny się zgadza (co prawda ukryty), a i przekaz jest na miejscu. W końcu ma być lecone. Wysoko i ponad wszystkim. Z dobrym electro na bitach. Oto całe WE LECIM – katowicki kolektyw w skład którego wchodzi piątka znajomych dzielących wspólną pasję do dobrych rzeczy i jeszcze lepszej muzyki. Jak w tym słynnym wiralu – wszystko jest dobrze, dobrze chłopaki robią, dobry przekaz leci. W kupie siła i dobrze o tym wiedzą. Wspólnie podbijają kluby (osobno zresztą też), organizują coraz huczniejsze imprezy z zagranicznymi headlinerami. Jako jedyny kolektyw może o sobie powiedzieć, że jest godnym reprezentantem dobrego electro w Polsce. Przynajmniej ja nie znam drugiego takiego, który robiłby równie dobrą robotę, co panowie z WE LECIM. Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę! Znajdź Bilety Bezpieczne i proste zakupy Zobacz także Wiemy już wszystko. Możemy planować. Timetable Audioriver 2022 już jest! Die Antwoord się żegnają i... zapowiadają coś nowego Yo! Wielkie dzięki za zaproszenie do tej serii – szczególnie, że możemy tu gościć jako kolektyw. Sporo myśleliśmy nad formą tego artykułu, na początku chcieliśmy zrobić wspólną selekcję, ale szybko się okazało, że każdy z nas ma zbyt dużo do przekazania (zajawę mamy wspólną, ale zbyt wiele jest bangerów do pokazania światu haha). Zapraszamy do wspólnego lotu!– DCB, DJ Noseblunt, K0lin, shhron, holoe Przeczytaj również: Selekcja: Dj Noseblunt dla Electro freak i jego połamany świat Fot. MRCLS / Krzysztof Bytomski Ostatni utwór/album, który kupiłeś (każdy sam) DCB: BAUGRUPPE90 & Tim Rausch – Destiny DJ Noseblunt: Earth Trax – The Sensual World LP Kupiłem album bo jest „:O”. K0LIN: DJ Heartstring – Gift EP shhron: Client_03 – Hope Repeater Nie jest to nowy album, ale w całości składa się z mocno połamanych parkietowych electro bangerów. Kupiłem go ze względu na kawałek Suspect Dispenser, wcześniej trafiając na niego w secie Clienta. Od razu uznałem, że idealnie nada się do ostatniego warm-upowego b2b z DCB, jaki graliśmy podczas pierwszych urodzin klubu CEL. holoe: Alex Gordiy – With the beat Traczek miałem od dawna, ale kupiłem go dopiero po ostatniej awarii penkaQ. Pierwszy utwór/album, który kupiłeś (każdy sam) holoe: The Prodigy – The Fat of the land Kupiłem tą płytę w przedszkolu i na pewno w jakiś sposób zdefiniowała moja zajawę do muzy. DCB: Liroy – Alboom shhron: Tensal – Belga (Umwelt Remix) To będzie prawdopodobnie podrobiony The Eminem Show nabyty na którymś z tyskich targowisk kiedy byłem dzieckiem. A tak na serio i świadomie, to musiałbym sięgnąć pamięcią do open decków na Szpitalnej 1. Strzelam w Tensal – Belga (Umwelt Remix) albo jakiś Schwefelgelb. Kiedyś więcej grałem mrocznych i mechanicznych electro numerów, dalej je lubię. K0LIN: Machinedrum – Vapor City Niewykluczone, że było to Hybrid Theory od Linkin Park lub Chocolate Starfish od Limp Bizkit – mówimy tu o czasach podstawówki i przełomie tysiącleci. Ze świata elektronicznego stawiałbym na album Machinedruma pt. Vapor City (2013), który do dzisiaj pozostaje w mojej topce albumów ever. Utwór, który nigdy nie opuszcza Twojej torby z płytami/pendrive’a shhron: Desert Sound Colony – Can Can Wingspan Wykopałem go z jakiejś audycji z radia NTS podczas robienia obiadu. Musiałem przerwać i od razu poszedłem go szukać. Nieoczywisty numer, który okazał się bardzo uniwersalny. Dobrze łączy się z electro i czwórkowymi numerami. Lubię obserwować zachowanie ludzi na parkiecie, kiedy po pierwszym breakdownie wchodzi masujący bass line. Ma się wrażenie wskoczenia do zupełnie innej gęstości powietrza. Zwykle gram go szybciej niż tempo w oryginale. holoe: Aloka – XTX3 Kiedy pierwszy raz usłyszałem ten numer to szczenę z podłogi zbierałem chyba przez dwa dni. Totalnie zajebista produkcja totalnie zajebistego producenta i w dodatku nigdy się nie nudzi. Ulubiony utwór grany na znudzenia na początku kariery (każdy odpowiada sam) shhron: Assembler Code & Jensen Interceptor – Rotorwerks Bez wątpienia któryś z numerów Jensena Interceptora – pewnie postawiłbym na Rotorwerks duetu Assembler Code i Jensena właśnie. Szczególnie grając „na swoim podwórku” staram się go już unikać, ale w sumie często mam go gdzieś pod ręką na sytuacje podbramkowe (bo znam go na wylot). Jak dla mnie esencja szybkiego, tanecznego czwórkowego electro. DCB: DJ HMC – Marauder Jeden z pierwszych albumów jaki kupiłem. Album zawiera dwa utwory i to właśnie utwór Marauder był tym, który zdarzało mi się puszczać praktycznie co granie. Szczególnie, że przez pierwsze 2 lata w większości grałem Zoe Price – Yaleesa Hal Brzmi dobrze właściwie w każdych BPM-ach i w każdym stadium imprezy. Już nie tak często jak kiedyś, ale wciąż zdarza mi się go wrzucić. Pewnego razu udało mi się znaleźć w secondhandzie t-shirt z logiem labelu i okładką danego EP + tracklistą na plecach. Dość sentymentalny track. DJ Noseblunt: Posthuman – Beat Down Utwór, który jest w stanie poderwać najbardziej oporny tłum Mr. Ho – Stonks Go Up WE LECIM: Tu chyba jesteśmy jednogłośni: Mr. Ho – Stonks Go Up. Mega taneczny utwór, chyba każdy z naszego składu słysząc go momentalnie ma uśmiech na twarzy, a jeśli dzieje się to w klubie – to od razu lecim na parkiet zgarniając kilka mordek po drodze. Ulubiony utwór, który grasz w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy K0LIN: Mezer – Come Take A Ride XXX shhron: Maschine Brennt – Systematyka II (WAMP) Jeśli się nie mylę, to electro z modulara, brzmi naprawdę kozacko. No i jest sampel z polskim tekstem. DCB: NTHR1 – Know Thyself DJ Noseblunt: Lewski – Jara holoe: Nicolas Vogler – Thirty Genialny groove, genialny bass, genialny brud. Genialne techno! Utwór ulubionego producenta DCB: Anthony Rother – Love Is For The Hardest People Ciężkie pytanie, ponieważ jest wielu producentów, których bardzo cenię, ale po dłuższym namyśle, jednym z moich ulubionych producentów jest Anthony Rother. Brzmienie jego utworów a w szczególności perkusji i vocodera powodują, że bardzo często gości w moich setach. K0LIN: Amadeezy – Where They Hang holoe: Floating Points – Anasickmodular shhron: Privacy – The Flow DJ Noseblunt: – JB’s ( KRÓL) Ulubiony utwór na otwarcie setu K0LIN: Roza Terenzi – Stylish Tantrum W oryginale dość szybki numer, ale lubię go też zapodać w nieco wolniejszej wersji. DCB : Skuum – E R A V E (Shedbug’s Freedom Mix) Ten numer zawsze otwiera mi drogę do “robotycznego” świata. Potem już idzie z górki ;). shhron: Interviews – Throat Utwór, który brzmi zarówno dobrze na otwarcie, jak i głębiej w nocy. Powoli buduje kolejne warstwy i zaczyna Noseblunt: zależy gdzie i o której! Ulubiony utwór na zamknięcie setu DCB: DJ Rolando – Knights Of The Jaguar K0LIN: Underground Resistance – The Final Frontier shhron: DJ Sickfuck – Rich Bitch NRG DJ Noseblunt: zależy gdzie i o której! holoe_: Benga & coki – Night Utwór na powrót z imprezy nad ranem DCB: Cignol – Modularity Zdecydowanie jeden z numerów, który katuje bardzo często odkąd na niego natrafiłem. Te nostalgiczne pady i melodia mają coś takiego co dosłownie pozwala mi się rozpłynąć – szczególnie nad ranem. K0LIN: Envoy – Good Company shhron: Air – Le Soleil est près de moi (Dopplereffekt Remix) Sto dwanaście BPM-ów. Zobaczcie, co tam się dzieje w 0:55. DJ Noseblunt: DJ-KICKS (DJ mix) – Kruder & Dorfmeister (POLECAM) Utwór celebrujący poranek bez kaca K0LIN / shhron: Kraftwerk – Tour de France shhron: Jak poranek bez kaca, to trzeba się zebrać na rower albo ogarnąć coś w domu — w obu czynnościach Kraftwerk pozwala utrzymać dobre tempo).DCB: El Coco – Cocomotion Album pochodzi z 1977 r. I jest jednym z najstarszych albumów w mojej kolekcji płyt, które zdarzało mi się zagrać. Poranek bez kaca, z kawką i numerem Cocomotion na słuchawkach to jest zdecydowanie to, co wszystkim Noseblunt: Pip Millett – Heavenly Mother holoe: Kendrick Lamar – Untitled03 | Gdyby pytanie nie były stricte o klubowe rzeczy, to w mojej wersji Kendrick na pewno zdominowałby większość pytań. Nie jest wstyd mi się przyznać, że jestem jego PSYCHOfanem (śmiech). Utwór, na którego prośbę o zagranie akurat się zgodziłeś DCB: Hollis P Monroe ft. Overnite – If You Have A Doubt Nie pamiętam kiedy dokładnie i kto mnie o to prosił, ale pamiętam że zapuszczenie tego traczka na czyjąś prośbę miało miejsce i od tamtej pory zapadł mi w pamięci. Kurde, dobry numer to jest… shhron: Ja miałem chyba tylko dwa requesty i z każdego udało mi się wykręcić. Guilty pleasure, którego nie masz oporów, by grać: DCB – Tiga & Zyntherius – Sunglasses At Night shhron: Varum – The Way I Are Remiks popowego utworu Timbalanda na breakowym beacie i z arpeggiatorem na basie, do tego pitch w górę i praktycznie cała linia wokalna z oryginału). Trochę cringe’owe, ale pod koniec imprezy potrafi rozluźnić i kieruje myśli parkietu w stronę afterków. Trzy utwory, które definiują moją selekcję K0LIN: Exzakt – My & My 808 Diego Hostettler – Mind Detergent (Robert Hood Mix 2) Radioactive Man – Disco Devil DCB: Stenny – Swordfish AUX88 – Alien Life Form Stojche – Magnitude (Magnitude EP) shhron: Negroni Nails – Slow Motion Drip Viikatory – All this bitches Szybkość, ghetto, wokale. The Advent – Foothold Techno groove, grzechota i clapy. DJ Noseblunt: Generali Minerali – Pumpkins Are Always Sad (Steffi Remix) Dexorcist – Body Clock Rnbws – Devotion holoe: BAUGRUPPE90 – Sportbeton Hugo Massien – Outer Space Jam FJAAK – Your time is ov3r Album, który lubisz, a który nie ma nic wspólnego z tym, co grasz lub tworzysz DCB: Cynamade – Blue Elephant DJ Noseblunt: Moloko – I Am Not A Doctor shhron: Boy Harsher – Careful Mega trudne pytanie, bo takich albumów jest mnóstwo. Postawiłem na powyższy, bo “mam to na…” kasecie (hahaha) i mam z tym albumem dużo przemiłych, letnich wspomnień. Ale jak tak teraz myślę, to Boy Harsher w sumie ma coś wspólnego z electro, chociażby mocne vintage synthowe brzmienie, a sam Robodrum mi kiedyś podesłał remix ich utworu. Generalnie to zimnofalowe brzmienia od zawsze na zawsze! holoe: Damon Albarn – everyday robots WE LECIM – playlista dla
. 111 22 358 265 18 20 69 206